Wątek ekwiwalentu za urlop Pana Wójta Krajewskiego jest w oczywisty sposób nośnym tematem. Samorządowiec na eksponowanym stanowisku i pieniądze. To musi budzić emocje. Nie wchodząc w ogóle w aspekty finansowe całej sprawy, można się zastanowić nad aspektem niefinansowym. Zgodnie z obowiązującym prawem pracy w Polsce pracownikowi, którym w tym wypadku jest wójt, przysługuje co roku urlop wypoczynkowy, który musi zostać mu udzielony. Trzeba tu jednak brać pod uwagę, że stanowisko wójta jest na tyle specyficzne, że osoba, która w stosunku do wójta reprezentuje pracodawcę jest jednocześnie jego podwładną/nym , co komplikuje sprawę wysłania go na przymusowy urlop.  Drugą sprawą jest to, że kadencja trwa pięć lat co oznacza, że trudno jest przyjąć  założenie, że przez pięć lat nie znalazła się możliwość wykorzystania chociażby części urlopu. Z kodeksu pracy wynika jasno, że możliwość wypłacenia ekwiwalentu występuje wyłącznie wtedy gdy umowa o pracę wygasa lub zostaje rozwiązana. W przypadku naszego Pana Wójta została spełniona przesłanka o wygaśnięciu, bo z końcem kadencji kończy się stosunek pracy. Drugim argumentem jest, że po wygaśnięciu umowy strony nie planują dalszej współpracy.  W tym miejscu rodzi się pytanie. Czy planują współpracę, czy nie?  Wójt, który kończąc kadencję startuje w wyborach na kolejną kadencję planuje, czy nie planuje, dalszej współpracy ze swoim pracodawcą? Oczywiście wybory to nie gwarancja wygranej więc można powiedzieć, że w zasadzie wszystko jest zgodne z prawem. Tylko czy ktoś startujący w wyborach intencjonalnie chce je przegrać? To pytanie jest bez odpowiedzi bo zna ją tylko kandydat. Nasuwa się tu jednak dygresja, że w przypadku przegranej taki ekwiwalent byłby swego rodzaju odprawą.  W tym miejscu dochodzimy do niefinansowego aspektu całego problemu. Nie korzystanie przez całą kadencję z urlopu wypoczynkowego wiedząc, że na koniec nastąpi rozwiązanie umowy o pracę, rodzi pytanie o intencję takiego działania. Pojawi się na pewnie pytanie czy można mieć wiedzę na ten temat? Ten sam mechanizm zadziałał na koniec pierwszej kadencji naszego Wójta więc raczej wiedza była wynikiem doświadczenia w roli Wójta. Podsumowując całe rozważania o problemie ekwiwalentu Pana Wójta można dojść do wniosku, że nie zawsze to co w zasadzie mieści się w literze prawa, daje pozytywne odczucie przeciętnemu obywatelowi,  czytaj wyborcy. O ile można mieć pewność,  że nikt tu niczego nie ukradł, o tyle mogą się pojawić wątpliwości co do społecznej oceny takiego działania.  Nie wchodząc w żadne oceny moralne  problemu możemy jedynie zwrócić uwagę na  aspekt całej sytuacji i pozostawić  Państwa ocenie, czy akceptujemy takie działania i czy chcemy by stały się one normą. Jeżeli prawo nie zabrania to można? Przez ostatnie lata mogliśmy się przekonać,  że takie postrzeganie prawa w polityce krajowej  może prowadzić do uzasadniania różnych działań na jego granicy. Z czasem może to doprowadzić do ugruntowania się przekonania społecznego, że skoro robią to znaczy, że mogą.